Autor: Max Fisher
Tłumaczenie: Mateusz Borowski
-
Wydawnictwo: Szczeliny
Data wydania: 2023
ISBN: 9788381352628 -
Wydanie: papierowe
Oprawa: miękka
Format: 195 x 135 mm
Liczba stron: 496
„Stworzyliśmy machinę do wywoływania oburzenia, zachęcającą do propagowania bulwersujących treści. […] Zwyczajni ludzie zaczęli się czuć jak żołnierze cyfrowej armii walczący o wspólną sprawę” – zauważyła Renée DiResta, research manager w Stanford Internet Observatory. Przejście od słów do czynów było tylko kwestią czasu.Mjanma – wzrost ekstremistycznych nastrojów prowadzący do jednego z największych ludobójstw od czasów drugiej wojny światowej i rzezi ludności Rohingja. Sri Lanka – rozruchy na tle religijnym. USA – chaos informacyjny zakończony najbardziej kontrowersyjnymi wyborami prezydenckimi w historii Stanów Zjednoczonych. Genezy wszystkich tych wydarzeń możemy szukać w feedzie mediów społecznościowych.
Max Fisher w ramach kilkuletniego dziennikarskiego śledztwa badał aktualności wyświetlane na naszych tablicach oraz to, jak w sieci pogłębiają się podziały i jak zadomawiają się w niej nienawiść i dezinformacja. W swojej książce razem z „uciekinierami” z Doliny Krzemowej szuka źródeł tych zjawisk. Analizuje również społeczne i psychologiczne aspekty naszego funkcjonowania w internecie, krytycznie przyglądając się sterującym nimi algorytmom nastawionym na pochłanianie naszego czasu. Patrzy na ręce gigantów Big Techu: Marka Zuckerberga, Andrew Boswortha, Yishana Wonga, Erica Schmidta, Susan Wojcicki czy Jacka Dorseya, którzy pod przykrywką szerzenia wolności słowa zwiększają polaryzację, a z powstałej dezinformacji czerpią wielomilionowe zyski.
Media społecznościowe, które miały służyć integracji i utrzymywaniu kontaktu, na naszych oczach stają się narzędziami szerzenia rasizmu, mizoginizmu czy hejtu. Chaos obecny w przestrzeni wirtualnej rozprzestrzenia się na ulice. Kto ponosi za niego odpowiedzialność? I co ważniejsze: kto tak naprawdę poniesie jego konsekwencje?z opisu wydawcy
Książkę Maxa Fishera czyta się z rosnącym, wręcz geometrycznie, niepokojem. Żyjemy bowiem w świecie mediów społecznościowych, które zaczynają rządzić światem i nami samymi. I nie jest to dobra wiadomość.
W 2013 roku Netflix wypuścił w świat pierwszy sezon serialu „House of Cards”. W jednej ze scen Zoe Barnen – młoda wiekiem i stażem dziennikarka – ściera się ze swoim szefem, który słownie ją obraził z powodu różnicy zdań. Młoda nieopierzona chce staremu wyjadaczowi mówić, jak działają media. Jakież było zdziwienie tego drugiego, kiedy Zoe w momencie kłótni wyciągnęła przy swoim szefie telefon i napisała na Twitterze, jak jej szef ją obraża.
Ta serialowa scena przyszła mi na myśl, kiedy przewracałem kolejne strony książki „W trybach chaosu”. Media – tylko z nazwy – społecznościowe – jeszcze bardziej z nazwy – lubują się w chaosie. Chaosie paradoksalnie zaprogramowanym przez ich twórców, którzy „wyczuli” moment dziejowy i skorzystali z szansy. Ta dziwna fraza „media społecznościowe” weszła do naszego potocznego języka, choć kto na chwilkę pobędzie w wirtualnej przestrzeni social mediów, i będzie miał przy tym świadomość, tego co się dzieje, szybko zrozumie, że owe media karmią się nie tylko chaosem, ale też emocjami, kłamstwem, manipulacją, mistyfikacją, stereotypami, uprzedzeniami etc.
Ale ten tytułowy chaos został nie dość że zaprogramowany, to niemalże z laboratoryjną precyzją uderza w wszystkie „dogmaty”, którymi żyło globalne społeczeństwo. Pierwszy przykład Z badań Roberta Dunbara z zakładu Antropologii Ewolucyjnej Uniwersytetu w Oxfordzie wskazuje, iż człowiek jako istota stadna/społeczna jest w stanie śledzić losy maksymalnie 150 osób. Co na to twórcy Facebooka? Udowodnimy wam, że człowiek może mieć i 5000 znajomych. Przykład drugi: tzw. Gamergate, czyli kampania nękania w Internecie, której motywem była reakcja przeciwko feminizmowi, różnorodności i progresywizmowi w kulturze gier wideo. Przykład trzeci i czwarty: historia lwa Cecila oraz tzw. Pizzagate (tu już odsyłam zainteresowanych do „internetów”). Przykładów w książce Fishera jest o wiele więcej i każdy z nich pokazuje tę najmroczniejszą stronę ludzkości. Ilustruje, jak anonimowość daje iluzję siły i władzy, jak twórcy mediów społecznościowych, widząc, w jakim kierunku zmierzają, nic z tym nie zrobili, ba, wręcz wykorzystali ten fakt i podkręcili tempo działania.
Uciekinierzy z Doliny Krzemowej — czyli de facto część twórców platform społecznościowych, którzy zawczasu zorientowali się, że idealizm kryjący się za stworzeniem tychże, został wyparty przez chęć zysku — razem z autorem udowadniają nam, jak bardzo social media wpływają na nasze życie. Pokazują też bezradność państw, które zupełnie nie radzą sobie ze skalą dezinformacji i patologii wypływających z platform społecznościowych. Dobrze, że techno-optymizm powoli jest zastępowany przez techno-realizm, a nawet techno-sceptycyzm…
I chyba warto ten tytuł czytać z nastawieniem, że to jest książka w dużym stopniu o nas samych i w jeszcze większym stopniu o świecie, który został zainfekowany przez media społecznościowe. Autor prezentuje nam świat wirtualny, w którym jedna teoria spiskowa poganiana jest inną, farmy trolli naprawdę istnieją, a ludzie chętniej wierzą w opinie anonimów niż autorytetów. Nie jest to książka przyjemna, ale potrzebna.