Autor: Ed Conway
Tłumaczenie: Adam Olesiejuk
-
Wydawnictwo: Szczeliny
Data wydania: 27.03.2024
ISBN: 9788381353694 -
Wydanie: papierowe
Oprawa: miękka
Format: 205 x 135 mm
Liczba stron: 464
Ekscytująca wyprawa przez kontynenty i stulecia, w trakcie której odkryjesz, z czego zbudowany jest nasz świat.Sześć surowców, dzięki którym budujemy miasta, konstruujemy maszyny i tworzymy cywilizacje. Dzięki którym opanowaliśmy Ziemię i zaczynamy podbój kosmosu. Piasek, żelazo, sól, ropa, miedź i lit – to one zdecydowały o naszej przeszłości i wpłyną na naszą przyszłość.
Ed Conway podróżuje po całym świecie: schodzi w głąb europejskich kopalń, poznaje zakamarki tajwańskich fabryk półprzewodników, przygląda się niesamowitej zieleni zbiorników, w których powstaje lit. Odkrywa sekretny świat surowców, o którym rzadko myślimy, a który stanowi część naszego życia. Opowiada historię człowieka widzianą nie przez pryzmat jego osiągnięć i podbojów, ale tworzoną dzięki substancjom, które pozwoliły zbudować rzeczywistości, jaką znamy.
Sześć surowców. Sześć rozdziałów historii naszej cywilizacji.z opisu wydawcy
Jest wiele sposobów na to, aby opowiedzieć historię rozwoju ludzkości. Na lekcjach historii skupiamy się (często) na datach, bitwach, postaciach historycznych. Niektórzy historycy i autorzy skupiają się na konkretnym aspekcie (nauka, kultura, gospodarka etc.). Ed Conway postanowił opowiedzieć historię przez pryzmat surowców mineralnych i trzeba przyznać, że efekt jest znakomity.
Na czym ufundowana jest cywilizacja człowieka? Jakby o tym pomyśleć, to pewnie niewielu z nas odpowie, że budulcem cywilizacji są piasek, sól, żelazo, miedź, ropa i lit. To nie są pierwsze odpowiedzi, które przychodzą nam do głowy (a przynajmniej moje małe badanie focusowe wśród znajomych nie dało takich odpowiedzi). Uczymy się, że cywilizacje tworzą ludzie i ich decyzje: Juliusz Cezar, Aleksander Wielki, faraonowie, Aztekowie, Napoleon Bonaparte. Mało kto myśli o tym, że za każdą historią kryją się jeszcze inne fundamenty rozwoju. Ba, na przykładach Rewolucji Przemysłowej czy obecnego rozwoju (rewolucji) technologicznego stoją surowce mineralne.
Ed Conway nauczył mnie jednej ważnej rzeczy, o której nie myślimy na co dzień: zwraca uwagę na otaczający nas świat — z czego jest zbudowany i jak osiągnęliśmy obecny poziom rozwoju. Wystarczy jeden spacer w centrum miasta, aby zobaczyć wszystkie sześć surowców, które budują naszą rzeczywistość. Piasek, z którego robione jest szkło, półprzewodniki czy beton. Sól, która wykorzystywana jest w przemyśle farmaceutycznym. Żelazo (i stal) będące podstawą budownictwa, transportu. Miedź, dzięki której mamy światło – znakomity przykład autora o tym, jak dostęp do elektryczności zrewolucjonizował przemysł, rolnictwo, ale i prace domowe, takie jak prasowanie. Ropa, bez której nie da się dzisiaj wyobrazić sobie świata. Lit, bez którego nie ma akumulatorów litowo-jonowych. Wszystko, co nas otacza, w jakieś części jest pochodną surowców, o których pisze autor Skarbów Ziemi. Pisząc tę recenzję korzystam przecież z plastikowego krzesła, wystukuję kolejne słowa na laptopie, korzystam ze światłowodu, popijam kawę w ceramicznym kubku. Nie ma świata, który znamy, bez tych surowców. Nie będzie dalszego rozwoju bez dostępu do surowców, o których pisze Conway.
Autor udowadnia też, że historię cywilizacji można by opisać przez pryzmat konfliktów o dostęp do surowców (nie zdradzając, odsyłam do zgłębienia takich pojęć jak szklany głód, podatek okienny, wojna o Pacyfik, Azowstal). Dodatkowo, widzimy także na przestrzeni tysiącleci, jak człowiek potrafił dewastować i wręcz łupić do granic, aby tylko wykopać z Ziemi kolejne tony żelaza, miedzi czy piasku.
„Jeśli gatunek ludzki definiuje zdolność do współpracy i używania narzędzi, to żelazo i stal są ważnym elementem tego, co czyni nas ludźmi. A jeśli piasek jest tworzywem większości naszego świata, zaś sól magicznym składnikiem, który pomaga nam przekształcić otoczenie, żelazo umożliwia podejmowanie działań, od przemieszczania się z miejsca na miejsce po budowanie obiektów i wytwarzanie produktów, a także zabijanie się nawzajem” — pisze autor „Skarbów Ziemi”. Ostatecznie książka Conwaya w równym stopniu jest o tworzeniu, jak i o niszczeniu. Oraz o tym, że jesteśmy drobnym pyłkiem materii we wszechświecie: widzimy, jak autor podróżuje po całym świecie, literalnie w najdalsze i najgłębsze zakątki Ziemi. Jeśli ta perspektywa nie buduje w nas poczucia szacunku i odpowiedzialności za korzystania z zasobów naturalnych, to nie wiem co innego mogłoby by być.
Ostatecznie, Skarby Ziemi to autentycznie wielka radość czytania. Świetnie przemyślana, doskonale — nomen omen — skonstruowana opowieść o człowieku i jego miejscu na Ziemi, nie tylko linearnie (choć autor pokazuje, jak poszczególne surowce pokazywały się na przestrzeni wieków), ale też punktowo, udowadniając, że wszystko się ze sobą łączy.