Biało-czerwony. Tajemnica Sat-Okha

Podobny obrazJuż 30 sierpnia Wydawnictwo Czarne odda w ręce czytelników znakomicie zapowiadającą się książkę. Będzie to opowieść o Sat-Okhu czyli Stanisławie Supłatowiczu – Indianinie, Polaku, pisarzu i popularyzatorze wiedzy o kulturach Indian Ameryki Północnej. Czeka nas wspaniała podróż śladami tego niezwykłego człowieka!

Sat-Okh – Długie Pióro, syn wodza Szewanezów i Polki, która uciekła z zesłania na Syberii. Stanisław Supłatowicz, żołnierz AK, marynarz, autor poczytnych książek, w środowisku polskich miłośników amerykańskiego folkloru postać kultowa. Tyle wiedzieliśmy do tej pory, tyle sam o sobie mówił. Swoim życiorysem mógłby obdarować kilka osób. Nic więc dziwnego, że wciąż fascynuje, chociaż od jego śmierci minęło kilkanaście lat. Gdy Dariusz Rosiak, wytrawny reporter, postanowił przypomnieć tę legendarną postać, która dla młodych czytelników w czasach PRL-u była symbolem fascynującej przygody i bohaterstwa, sentymentalna podróż w przeszłość przerodziła się jednak w drobiazgowe śledztwo.

Trzon jego legendy do dziś pozostał nietknięty, choć przez lata dochodziły do niej nowe szczegóły, zwłaszcza z okresu wojny. Towarzysze broni Sat-Okha, choćby jego dowódca generał Kazimierz Załęski pseudonim „Bończa”, potwierdzali, jakim niezwykłym był żołnierzem. Opowiadali, jak w lesie uczył ich chodzić do tyłu, żeby ślady zmyliły pościg. Najpierw szła szpica, potem po jej śladach reszta oddziału, a Niemcom wydawało się, że partyzanci poruszali się w przeciwną stronę. Uczył kolegów jeść korzonki, kiedy przymierali głodem. „Brał kępkę jagód, oczyszczał korzonki, ssał i nas do tego zachęcał” – wspominał „Burza”, Bogdan Majewski, przyjaciel Sat-Okha z lasu. [fragment książki]

Autor ruszył w podróż tropem „polskiego Indianina”, zadając pytania o jego pochodzenie, życie i twórczość. Odpowiedzi uzyskał tyle, ile osób, do których udało się dotrzeć w Polsce, w Rosji i w Kanadzie. Badając dokumenty, odkrywał kolejne tajemnice, które złożyły się w historyczny thriller.

Sat-Okh to jedno potrafił na pewno – wodzić swoich tropicieli za nos. I robi to do dziś, wiele lat po odejściu do krainy wiecznych łowów.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content