Baner z okładką książki Bóg techy. Jak wielkie firmy technologiczne przejmują władzę nad Polską i światem

Autorka: Sylwia Czubkowska

  • Wydawnictwo: Znak Literanova
    Data wydania: 21.05.2025
    ISBN: 9788324098972
  • Wydanie: papierowe
    Oprawa: miękka
    Format: 205 x 144 mm
    Liczba stron: 528
Witajcie w cyfrowym więzieniu

Dobrowolnie oddajemy im część siebie przy każdym kliknięciu przycisku „zaloguj”.
A one same siebie stawiają się na piedestale, czym nadają sobie niemal boski charakter.
Sylwia Czubkowska odkrywa, jak mocno big techy manipulują politykami i opiniotwórcami, a także jak podporządkowują sobie prawo tak, by działało na ich korzyść.
Po co prezes Google’a spotyka się z premierem Polski?
Jak Microsoft i Amazon przejmują polskie szkoły?
Dlaczego nie mamy szans w starciu z Facebookiem?
Sylwia Czubkowska odsłania skrupulatnie zaplanowane strategie podbicia rynków przez wielkie firmy technologiczne. Ceniona autorka bestsellera Chińczycy trzymają nas mocno i ekspertka w dziedzinie nowych technologii pokonała setki kilometrów, aby zobaczyć, na czym polega zawłaszczanie świata przez big techy. W tej przełomowej książce ujawnia wzorzec, dzięki któremu wielkie korporacje coraz bardziej się wzbogacają i powiększają swoją władzę – a my, jako jednostki, stajemy się coraz bardziej bezbronni.
z opisu wydawcy

Sylwia Czubkowska w swojej najnowszej książce Bóg techy kreśli obraz współczesnego świata oplątanego siecią bezwzględnych, bezdusznych, cyfrowych bogów – Meta, Microfost, Amazon, Alphabet, firmy ze stajni Elona Muska – których władza nad ludźmi nie jest nieoczywista, a jednocześnie wszechobecna.

Lektura Bóg techów powodowała u mnie z jednej strony przerażenie, a z drugiej coś na kształt zażenowania. Przerażanie, ponieważ skala obecności tychże w naszym świecie jest niepomiernie większa, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Zażenowania, ponieważ Czubkowska pokazuje, jak bardzo ci, którzy powinni zatrzymać, a przynajmniej lepiej (w ogóle) kontrolować rozwój big techów – politycy i decydenci, dla jasności – nie robią nic lub prawie nic w tym zakresie. Ba, pokazanie świata powiązań między światem techów a elitą polityczną (tak ich nazwijmy umownie), śledztwa dziennikarskie ukazujące skalę zaniedbań, nadużyć, meandrowania na granicy tego, co legalne, udowadnia autorka, w jak dużym niedoczasie w kwestiach prawnych, społecznych, ekonomicznych, kulturalnych jesteśmy. Tak, jesteśmy, bo rozwój platform cyfrowych dotyczy nas bezpośrednio. To ogromna zaleta książki autorki tytułu„Chińczycy trzymają nas mocno”, ponieważ obcujemy z przykładami z życia wziętymi – krakowskim taksówkarzem, dostawcami jedzenia, kierowcami Bolta czy Ubera, naukowcem z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Zresztą, na potrzeby tej recenzji przeanalizowałem sobie, z jakich narzędzi korzystam pisząc tę recenzję, i ze zgrozą przyznaję, że nie jestem w stanie sobie wyobrazić, albo wręcz nie byłbym w stanie jej napisać, bez korzystania z „dobrodziejstw” big techów… Gospodarka cyfrowa, kolonizacja cyfrowa, technologiczni giganci, cyfrowa biomasa, technofeudalizm, neoluddyści, „ekonomia fuch”, cyfrowa pańszczyzna, algorytmiczna kontrola pracy, zgnilizna mózgu, technosolucjonizm – tymi pojęciami książka Czubkowskiej jest naszpikowana. Aplikacje i algorytmy w imię rozwoju (nie wiem, pytam głośno) oblepiły nas i nie chcą wypuścić. Świat cyfrowy wkroczył w naszą rzeczywistość z siłą bomby atomowej, a skutki tej obecności są porównywalne do potężnego tsunami.

Jasne, możemy udawać, że to mnie nie dotyczy, jestem ponad to, kontroluję swoją obecność w Internecie, nie pozwolę, aby sterowały mną algorytmy, nie dam się oszukać deepfake’em, posiadam odpowiednie kompetencje cyfrowe. Ale tak w głębi serca, czy naprawdę? Ja mam poważne obawy, że świat cyfrowy pędzi w tempie Usaina Bolta, a my, Homo sapiens sapiens, zwyczajnie nie mamy nawet narzędzi, aby w tym wyścigu mieć jakieś szanse.

Wbrew pozorom nie jest tak, że Czubkowska proponuje zupełne odrzucenie big techów. Raczej wskazuje na pilną potrzebę ich regulacji na poziomie państwa czy organizacji międzynarodowych (choć, jak autorka pokazuje, próby ujarzmienia tychże spotykają się z ogromnym oporem) – mrzonki o podatku cyfrowym niech będą przykładem. Oczywiście siła oddziaływania potentatów cyfrowych jasno określa, kto w tym starciu jest Goliatem, a kto Dawidem. Choć jak wskazuje w epilogu Sylwia Czubkowska: By wyrwać się z okowów cyfrowego olimpu, trzeba być Prometeuszem, gotowym na wielkie poświęcenie. My, zwykli ludzie, jesteśmy na to za słabi.

Po lekturze Bóg techów patrzę na świat inaczej. Doceniam pozytywne aspekty obecności na platformach cyfrowych, ale nie mam złudzeń, że jest to za darmo (poświęcam swoją uwagę i czas), albo że nie dzieje się to ogromnym ukrytym kosztem (również środowiskowym) społecznym, relacyjnym. A czy big techy przejęły już władzę nad światem? Są bliżej, niż nam się wydaje.

 

Zobacz inne książki