Baner z okładką książki Intelektualiści mądrzy i niemądrzy

Intelektualiści mądrzy i niemądrzy

Autor: Thomas Sowell

  • Tłumaczenie: Krzysztof Maksymiuk-Salamoński
    Tytuł oryginału: Intellectuals and Society
    Seria/cykl wydawniczy: –
    Wydawnictwo: Fijorr Publishing
    Data wydania: 2010
    ISBN: 978-83-89812-68-1
  • Wydanie: papierowe
    Oprawa: miękka
    Liczba stron: 460
Intelektualiści mądrzy i niemądrzy to napisany w sposób prosty i interesujący, głęboki traktat pokazujący, że nie trzeba być mędrcem i nie wystarczy mieć racje, by zostać autorytetem moralnym, cytowanym, rozchwytywanym i pokazywanym w mediach, jako drogowskaz wiedzy i cnoty.Fijorr Publishing, fijor.com

Kim jest intelektualista? Niby każdy wie, ale gdybyśmy mieli udzielić precyzyjnej odpowiedzi, nasze definicje okazałyby się mocno zróżnicowane i żadna nawet nie otarłaby się o rzetelne podsumowanie tematu. Bo zapewne nie istnieje jedna spójna definicja na określenie tej profesji. Dosyć śmiałej próby w tym zakresie podjął się Thomas Sowell, amerykański ekonomista, autor ponad dwudziestu książek podejmujących tematy z pogranicza polityki, ekonomii i socjologii. Jego zdaniem, mianem intelektualisty powinniśmy określać tych, których wynikiem pracy są głównie idee. Prosto i zwięźle. Jednak prostota tej definicji okazuje się zwodnicza. Autor dopowiada bowiem zaraz, że „intelektualista nie brudzi sobie rąk wprowadzeniem tych idee w życie” [1], co znaczy, że „praca intelektualisty zaczyna się od idei – i na ideach się kończy” [2]. Sowell zaczyna więc od lekkiego sarkazmu, ale z rozdziału na rozdział wytacza coraz cięższe argumenty, nie zostawiając suchej nitki na wszelkiej maści intelektualistach, notabene, będąc jednym z nich.

Wśród wielu zarzutów wobec intelektualistów znajdziemy wiele bardzo trafnych spostrzeżeń, z którymi nie sposób się nie zgodzić. Na przykład gdy mowa o braku weryfikowalności teorii będących wytworem namysłu danego intelektualisty. Sowell zdroworozsądkowo zauważa, że w naukach ścisłych można, a nawet trzeba, opierać się na empirii i praktyce. Czego nie można już powiedzieć ani o humanistach, ani o ekonomistach, czyli typowych wytwórcach idei. Bo inżynier, którego most nie wytrzyma próby czasu, ulegając zawaleniu, straci posiadane uprawnienia i będzie musiał poszukać innego źródła utrzymania. A rzekomy ekspert-teoretyk? O tym, czy jego teorie zyskają aprobatę, decydują zwykle jego koledzy po fachu, czyli decyduje, zupełnie uznaniowy, osąd zewnętrzny. Jak komentuje Sowell, „dobre” teorie są „złożone, ekscytujące, innowacyjne, pełne niuansów, progresywne”, natomiast do złych zaliczmy te „uproszczone, przestarzałe lub reakcyjne” [3].

Tak zdefiniowana domena pracy intelektualisty dowodzi, że nawet całkiem absurdalne i oderwane od rzeczywistości idee mogą zyskać poklask wśród znajomych „ekspertów”, którzy niejednokrotnie są uznawani jako posiadacze tej jednej, właściwej prawdy i wywierają ogromny wpływ na opinię publiczną. Stąd już tylko krok do pytania o odpowiedzialność intelektualistów za swoje słowa. Zdaniem Sowella, próba odpowiedzi na tak postawione pytanie będzie najczęściej negatywna. Wspomnieni przez autora sławni intelektualiści albo popełniali rażące błędy prognostyczne (Ralph Nader czy Paul Erlich), albo sympatyzowali z nazistami (Jean Paul Sartre czy George Bernard Shaw), a mimo to nadal cieszyli się (niezasłużonym) uznaniem wśród zarówno intelektualnych elit, jak i szerokiej publiczności. Zresztą każdy czytelnik mógłby do tej skromnej listy dodać dziesiątki kolejnych nazwisk, które wsławiły się rażącą niekompetencją, nie ponosząc żadnych konsekwencji.

Kolejnym grzechem, jaki intelektualistom wytyka Sowell, jest tzw. racjonalizm krótkodystansowy, czyli podejmowanie często niezwykle ważnych decyzji, bez uwzględniania ich szerszych, potencjalnych i dalekosiężnych konsekwencji. W ten sposób zlekceważono Hitlera w latach 30. XX wieku, tak samo amerykańscy decydenci lekceważą zagrożenia ze strony regularnie występujących kataklizmów, o czym boleśnie przekonali się niedawno mieszkańcy Nowego Orleanu. Podobny zarzut można wysunąć w stosunku do większości polityków, których decyzje dotyczą głównie spraw bieżących, zgodnych z partykularnym interesem ich partii. W efekcie po zakończeniu ich kadencji poważne problemy społeczne, które miały ulec poprawie, zaczynają się nawarstwiać, a politycy wybrani w kolejnych wyborach są niejako zmuszeni kontynuować politykę poprzedników: na projekty długofalowe zwykle nie zyskują społecznej akceptacji, bo trzeba by wprowadzać drastyczne reformy, więc zamiast tego nadal politycy koncentrują się na doraźnych rozwiązaniach, wnoszących niewiele dobrego w długim terminie. A spółki kapitałowe, które muszą wykazywać regularny, często zmanipulowany sztuczkami księgowymi, zysk, by nieustannie zadowalać akcjonariuszy? Ten sam problem, z gigantycznymi konsekwencjami w perspektywie kilku, kilkunastu lat.

Trudno określić, do jakiego gatunku powinniśmy zaklasyfikować tę nietuzinkową pozycję. Oskarżycielski esej wymierzony w elity intelektualne? Taki dział literatury co prawda jeszcze nie istnieje, ale gdyby powstał, „Intelektualiści” zostaliby niechybnie i zasłużenie uznani za klasykę gatunku. Ale książka Sowella to nie tylko fenomenalnie uargumentowana krytyka. To przede wszystkim głęboka analiza intelektualistów jako grupy społecznej, warstwa po warstwie obnażająca słabości współczesnych systemów gospodarczych i politycznych. Zmusza nie tylko do myślenia, ale także do zmiany poglądów na wiele kwestii społecznych. Gwarantuję wam, że podczas lektury „Intelektualistów” co najmniej jeden z mocno zakorzenionych u was stereotypów myślowych – nie łudźmy się, każdy z nas takowe posiada – będziecie musieli poddać ciężkiej próbie.

Jedynym zarzutem wobec „Intelektualistów” Sowella jest manieryczne sprowadzanie każdego tematu do wizji konfliktu. Z jednej strony są ci dobrzy, z drugiej ci źli. Problem w tym, że nawet jeśli Sowell ma w wielu przypadkach sporo racji, to tego typu skrajne podejście do analizowanych tematów jest klasycznym błędem poznawczym, znanym jako dychotomia myślenia [4]. Czy Sowell nie przekroczył więc tej wąskiej granicy oddzielającej intelektualistów złych od tych dobrych? Prawdopodobnie nie poznamy na to nigdy pełnej odpowiedzi, chociażby z powodu różnic w definiowaniu wielu omawianych w książce zjawisk. Pozostaje nam więc wnikliwa lektura i subiektywny osąd.

[1] Intelektualiści mądrzy i niemądrzy, Thomas Sowell, Fijorr Publishing, 2010, str. 16
[2] ibidem, str. 17
[3] ibidem, str. 21
[4] https://en.wikipedia.org/wiki/False_dilemma
Kategorie wiekowe: ,
Wydawnictwo:
Format:

Author

Z wykształcenia anglista, z doświadczenia przedsiębiorca, tłumacz i bloger. Obecnie prowadzi bloga poświęconego strategiom zdobywania nowych umiejętności.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content