Baner z okładką książki Stefan Banach

Stefan Banach

Autor: Roman Kałuża

  • Seria/cykl wydawniczy: –
    Wydawnictwo: GZ
    Data wydania: 1992
    ISBN 83-900623-0-5
  • Wydanie: papierowe
    Oprawa: miękka
    Liczba stron: 168
O życiu Stefana Banacha – jednego z największych matematyków XX wieku, współtwórcy analizy funkcjonalnej – pisano do tej pory niezwykle mało.

Niewielka, kilkunastostronicowa broszura pióra Hugona Steinhausa oraz rozproszone we wspomnieniach różnych matematyków (Kazimierz Kuratowski, Stanisław Ulam i inni) opisy drobnych epizodów – oto co istniało do tej pory.

Jest to fakt dosyć zastanawiający. Przecież Stefan Banach, obok Mikołaja Kopernika i Marii Skłodowskiej-Curie należy do trójcy największych polskich uczonych.

W opinii zachodnich historyków nauki – ale nie tylko, że powołam się tu na opinię Jana Czekanowskiego – wkład Banacha w rozwój nauki światowej jest znacznie większy (o ile te sprawy są wymierne i porównywalne), niż wkład Marii Skłodowskiej-Curie, dwukrotnej laureatki Nagrody Nobla. fragment książki

Tymi słowy rozpoczyna swą książkę Roman Kałuża. Biografia Stefana Banacha faktycznie aż prosiła się o napisanie – nie tylko ze względu na jego fenomenalne osiągnięcia naukowe, ale także dlatego, że jest ona nietypowa. Nieślubne dziecko, wychowywane przez obcą kobietę, człowiek, który nie skończył żadnych studiów, a został profesorem i jednym z najwybitniejszych naukowców swoich czasów – ileż tu materiału dla biografa! Tymczasem przez długie lata takiej książki nie było. Próbę zapełnienia tej luki podjął Roman Kałuża. Nie było to zadanie proste. Jak sam pisze: Nie jestem matematykiem. Na początku więc próbowałem zapewnić sobie współpracę naukowca zajmującego się tą dziedziną nauki. Dziewiętnastu matematyków odmówiło mi współpracy, dwaj inni ostrzegli mnie przed podjęciem tego zadania. Byłem więc zmuszony ograniczyć się do koncepcji książki biograficznej w bardzo skromnym zakresie uwzględniającej zagadnienia czysto naukowe. W innym miejscu z kolei czytamy, że Na apele prasowe nie zgłosił się nikt, kto znałby wówczas [w czasie I wojny światowej] Banacha.

Książka zaczyna się od samego początku – od narodzin małego Stefana. Czytamy o jego dzieciństwie u Franciszki Płowej, o nauce w szkole, zainteresowaniach, sukcesach i trudnościach. Dowiadujemy się, jak wspominają go szkolni koledzy, jaki miał program zajęć w II klasie gimnazjum oraz poznajemy jego maturalne perypetie. Matura kończy pierwszy okres w życiu Banacha oraz rozdział książki.

Dalej kreśli autor tło: pojawi się Hugo Steinhaus, „odkrywca” Banacha (kto wie, że był on zaledwie pięć lat starszy?) oraz słynne spotkanie na krakowskich Plantach, program Zygmunta Janiszewskiego czy powstanie pierwszego międzynarodowego czasopisma matematycznego wydawanego w Polsce, ale po pierwsze: Lwów. Miasto to pozostanie na kartach książki niemal do końca. Przeczytamy o znanym w całym świecie polskim sposobie uprawiania matematyki, o Kawiarni Szkockiej, o niepowtarzalnej naukowej atmosferze Lwowa. Pojawi się słynna historia o tym, jak John von Neumann wielokrotnie na polecenie Norberta Wienera – ojca cybernetyki, usiłował namówić Stefana Banacha do emigracji do USA; po raz ostatni, był we Lwowie w roku 1937. W odpowiedzi na kolejną propozycję wyjazdu Banach spytał: A ile daje profesor Wiener? Przewidzieliśmy to pytanie – odparł zadowolony Amerykanin, sięgając do kieszeni. – Oto czek, na którym profesor Wiener wpisał jedynkę i założył swój podpis. Proszę dopisać taką ilość zer, jaką pan uzna za stosowną! Banach pomyślał chwilę i powiedział: – To za mała suma, jak na opuszczenie Polski (s. 97). Będzie też o trudnych latach II wojny światowej oraz o śmierci Banacha w 1945 roku. Banach, nieślubne dziecko wychowywane przez obcych, umiera jako najwybitniejszy polski matematyk w historii, prezes Polskiego Towarzystwa Matematycznego… Lekturę kończą przytoczone wspomnienia o Banachu oraz lista jego prac naukowych. Roman Kałuża dodaje też cenną bibliografię książek i artykułów, z których korzystał przy pisaniu.

Warto tu odnotować, że autor książki nie tylko korzystał z dostępnych mu źródeł, ale i je weryfikował. I tak na przykład przytaczając z broszury pióra Steinhausa informacje o Stefanie Greczku, ojcu Banacha, Roman Kałuża zaznacza, że wbrew podanym tam informacjom nie był on urzędnikiem w krakowskiej dyrekcji kolejowej. Obecnie więcej wiemy o życiu Stefana Banacha, ale jak na pionierską biografię książka ta zawiera bardzo dużo informacji. Niestety są w niej błędy – głównie matematyczne. Trzeba oddać autorowi, że wiele konsultował z profesorem Stanisławem Kwapieniem, matematykiem światowej sławy, ale drobnych błędów się nie ustrzegł. A mógł, gdyż większość z nich powinna zostać wychwycona i przez niematematyka, bo stworzone zdania nawet przy pobieżnym przeczytaniu czasem nie mają sensu (zastanowienie powinien budzić na przykład fragment ze strony 48: wszystkie funkcje f i 1/3, które spełniają równość (…). Albo przestrzeń Huberta (s. 135) – w całym akapicie pojawia się wielokrotnie przestrzeń Hilberta i nietrudno domyślić się, że i tu powinna. Absurdalnie brzmi też opowieść o nieprzerwanej pracy w Kawiarni Szkockiej przez 117 godzin (s. 96) – szczególnie, że w innym miejscu podana jest prawdziwa liczba, 17). Redakcja w ogóle nie jest mocną stroną tej książki i, mimo gorących podziękowań skierowanych ku redaktorce we wstępie, trudno czasem uwierzyć, że dokładna redakcja istotnie była. Błędy interpunkcyjne są bardzo liczne (co widać na przykład w cytacie o propozycji profesora Wienera), co gorsza czasem zmieniające sens zdania, do tego sporo literówek i innych usterek. Książka jest też po prostu bardzo brzydka od strony graficznej. Sprawia wrażenie raczej amatorskich zapisków niż profesjonalnej lektury.

Mimo tych niedociągnięć zdecydowanie warto ją przeczytać. I choć obecnie mamy o wiele pełniejszą biografię (Stefan Banach. Niezwykłe życie, genialna matematyka), to ta mała, półamatorska książeczka również zainteresuje czytelnika. Warto też poznać lepiej postać Stefana Banacha – genialnego matematyka, twórcy nowej gałęzi matematyki – analizy funkcjonalnej, fascynującego człowieka. Jego zasługi dla matematyki są nie do przecenienia. On sam był skromny; w jednym jednak zdaniu, wypowiedzianym do przyrodniej siostry Antoniny, oddał chyba najlepiej to, kim był i kim jest nadal dla matematyki i matematyków: Jeśli będziesz za granicą, to tylko idź do matematyków i powiedz, że jesteś siostrą Banacha, wszędzie otworzą ci drzwi.

Kategorie wiekowe: ,
Wydawnictwo:
Format:

Author

Matematyk. Absolwentka matematyki teoretycznej i modelowania matematycznego, a także podyplomowych studiów edytorskich. Interesuje się historią matematyki, popularyzacją nauki oraz edytorstwem. Doktorant-stypendysta w Instytucie Historii Nauki PAN. Redaktor i korektor. Lubi literaturę piękną i pieczenie ciast i ciasteczek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content